Wysiadłem
wczesnym rankiem na dworcu głównym we Wrocławiu i szedłem spokojnym krokiem w
stronę motelu, który wynająłem sobie na czterodniowy pobyt w stolicy
województwa Dolnośląskiego w okolicach Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Wrocławskiego.
Miałem jeszcze sporo czasu, więc się nie śpieszyłem. Na zewnątrz nie było jakoś
mega zimno. Byłem ubrany w ciemne spodnie dresowe i szarą bluzę bez kaptura, na
która miałem narzuconą kurtkę. Na plecach miałem plecak ze wszystkimi rzeczami.
Oszczędziłem trochę miejsca na bieliźnie- nie miałem na sobie gaci i nie
zamierzałem nosić, a jedna para białych soxów, założona teraz na moich stopach,
w zupełności mi wystarczała. Miałem słuchawki włożone do uszu i słuchałem
muzyki, skupiony na drodze.
Wchodziłem
właśnie do parku Słowackiego mając zamiar przeciąć go, zostawić za sobą i dostać
się na most Pokoju. Kawałek od ścieżki, którą przechodziłem stał przeciętny
typek. Ubrany w jeansowe spodnie i ciemną rozpinaną bluzę. Zupełnie nie
rzucający się w oczy, gdyby nie blizna na twarzy przechodząca od prawego policzka,
aż rozcinała usta. Szczerze mówiąc, nawet z powodu tego nie zwróciłbym na niego
uwagi. Zwykły koleś, który wtapia się w otoczenie. On jednak świdrując mnie
wzrokiem, poprawił sobie kutasa przez jeansowy materiał. Z dwa razy nasz wzrok
się spotkał. Minąłem go, ale się jeszcze raz odwróciłem. Teraz definitywnie
masował sobie chuja przez spodnie. Przystanąłem przy jednej z ławek, odwrócony
do niego plecami i włączyłem aplikację. A może gdzieś się pojawi. Nic. Żadnego
śladu w najbliższej okolicy, kilkunastu metrów. Zerknąłem za siebie. Nie było go w miejscu,
gdzie wcześniej stał obserwując mnie. Rozejrzałem się i miałem już pójść w
swoją stronę, kiedy zobaczyłem go w okolicy krzaków.
Poszedłem
w jego stronę. Mało ustronne miejsce, ale na szczęście o tej godzinie mało
ludzi przechodziło przez park. Zbliżyłem się do niego i bez ceregieli położyłem
mu dłoń na wybrzuszeniu w kroku. Od razu wiedziałem, że koleś jest gotowy do
działania. On też zaczął macać po mojej fujarze. Bez problemu władował łapę w
moje spodnie i uśmiechnął się, gdy poczuł, że nie musi walczyć z bielizną. Nie
odzywaliśmy się do siebie. Koleś nie był żadnym adonisem, a blizna na jego
twarzy nie dodawała mu uroku, ale miał w sobie coś mega męskiego i prostackiego
(co mnie w tym momencie jarało). Śmierdział wódą, najwyraźniej wrócił z jakieś
imprezy.
Kiedy
on ściskał moje pośladki, ja zacząłem dobierać się do zawartości jego spodni.
Musiałem najpierw rozpiąć skórzany pasek, a później guzik i rozporek. Zsunąłem
jego spodnie i zacząłem ugniatać jego przyrodzenie przez zwykłe materiałowe
bokserki, które miały już wyraźną plamę soku z chuja. Był już twardy i gotowy
do działania. Zsunąłem więc też jego gacie i chwyciłem w dłoń jego drąga. Pała długa, ale niezbyt gruba, z główką lepką
od preejakulatu. Jaja wiszące obrośnięte gęstymi włosami łonowymi,
prawdopodobnie nigdy nie ścinane maszynką do golenia.
Koleś
od razu chciał przejść do działania. Za pomocą dłoni na mojej głowie,
sprowadził mnie do parteru i wepchnął brudnego i cuchnącego potem i moczem
kutasa do ryja. Tak samo smakował. Prawdziwym mężczyzną. To był typ, który lubi
mieć dobrze i konkretnie opierdolonego kutasa, więc nie czekał na moje
pieszczoty- sam zaczął mnie jebał w gardło. Ja się krztusiłem i śliniłem, a on
dopychał swoją pałę po same jaja, aż mój nos dotykał jego podbrzusza, wciskając
mi swoje berło w gardło. Kiedy ja miałem usta pełne roboty on pochylił się,
podniósł moją dupę, że stałem na wyprostowanych kolanach, opierdalając mu laskę
i zaczął wciskać mi palce w dziurę.
-
Liż jaja suko – było to pierwsze zdanie wypowiedziane przez niego.
Wyjąłem
jego kutasa z ust i zacząłem łapczywie lizać słonawe owłosione jądra
przypadkowo spotkanego samca. On zaczął ocierać się swoim kutasem i moszną o
moją twarz, zostawiając woń napalonego faceta. Zaczął napierdalać mnie po twarzy nabrzmiałą
pałą. Twarz miałem całą w ślinie i śluzie z jego sprzętu.
-
Lubisz to szmato? – retoryczne pytanie padło z jego ust, gdy znów wpakował mi
całą fujarę w pysk i zaczął ostro jebać bez opamiętania. Spojrzałem na niego,
gdy nadziewał moje migdały na swój pal. Był mega podjadany – Zalać Ci pysk?
Nie
wiem czy to było pytanie, na które oczekiwał odpowiedzi, ale ja nie byłem nic w
stanie wydusić, gdy kolcował mi przełyk, a zaraz potem zaczął zalewać mi gardło
gorącym nasieniem. Nie mogłem nawet wyciągnąć choć odrobinę jego pyty z ryja,
bo dociskał mnie z satysfakcją. Bez możliwości wyboru połknąłem każdą kroplę
jego spermy. Pozwolił mi jeszcze wypolerować resztki kleju z jego gnata.
-
Dobry kurwa w tym jesteś – powiedział klepiąc mnie po policzku szczerze
zadowolony – Nie chce być niemiły, ale już spierdalaj.
Wytarłem
się w rękaw wstając, naciągnąłem spodnie na miejsce i poszedłem do motelu. Obróciłem
się jeszcze raz za siebie, kiedy wróciłem na ścieżkę, która prowadziła mnie na
most Pokoju, ale jego już nie było w okolicy krzaków i nigdzie w zasięgu mojego
wzroku. Idąc do wynajętego pokoju i jeszcze długo później czułem zapach jego
potu, nasienia i zapach niemytej pały. Dobrze mnie oznaczył, kiedy się ocierał
o mój pysk.