niedziela, 8 grudnia 2019

Koleś z blizną


Wysiadłem wczesnym rankiem na dworcu głównym we Wrocławiu i szedłem spokojnym krokiem w stronę motelu, który wynająłem sobie na czterodniowy pobyt w stolicy województwa Dolnośląskiego w okolicach Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Miałem jeszcze sporo czasu, więc się nie śpieszyłem. Na zewnątrz nie było jakoś mega zimno. Byłem ubrany w ciemne spodnie dresowe i szarą bluzę bez kaptura, na która miałem narzuconą kurtkę. Na plecach miałem plecak ze wszystkimi rzeczami. Oszczędziłem trochę miejsca na bieliźnie- nie miałem na sobie gaci i nie zamierzałem nosić, a jedna para białych soxów, założona teraz na moich stopach, w zupełności mi wystarczała. Miałem słuchawki włożone do uszu i słuchałem muzyki, skupiony na drodze.

Wchodziłem właśnie do parku Słowackiego mając zamiar przeciąć go, zostawić za sobą i dostać się na most Pokoju. Kawałek od ścieżki, którą przechodziłem stał przeciętny typek. Ubrany w jeansowe spodnie i ciemną rozpinaną bluzę. Zupełnie nie rzucający się w oczy, gdyby nie blizna na twarzy przechodząca od prawego policzka, aż rozcinała usta. Szczerze mówiąc, nawet z powodu tego nie zwróciłbym na niego uwagi. Zwykły koleś, który wtapia się w otoczenie. On jednak świdrując mnie wzrokiem, poprawił sobie kutasa przez jeansowy materiał. Z dwa razy nasz wzrok się spotkał. Minąłem go, ale się jeszcze raz odwróciłem. Teraz definitywnie masował sobie chuja przez spodnie. Przystanąłem przy jednej z ławek, odwrócony do niego plecami i włączyłem aplikację. A może gdzieś się pojawi. Nic. Żadnego śladu w najbliższej okolicy, kilkunastu metrów.  Zerknąłem za siebie. Nie było go w miejscu, gdzie wcześniej stał obserwując mnie. Rozejrzałem się i miałem już pójść w swoją stronę, kiedy zobaczyłem go w okolicy krzaków.

Poszedłem w jego stronę. Mało ustronne miejsce, ale na szczęście o tej godzinie mało ludzi przechodziło przez park. Zbliżyłem się do niego i bez ceregieli położyłem mu dłoń na wybrzuszeniu w kroku. Od razu wiedziałem, że koleś jest gotowy do działania. On też zaczął macać po mojej fujarze. Bez problemu władował łapę w moje spodnie i uśmiechnął się, gdy poczuł, że nie musi walczyć z bielizną. Nie odzywaliśmy się do siebie. Koleś nie był żadnym adonisem, a blizna na jego twarzy nie dodawała mu uroku, ale miał w sobie coś mega męskiego i prostackiego (co mnie w tym momencie jarało). Śmierdział wódą, najwyraźniej wrócił z jakieś imprezy.

Kiedy on ściskał moje pośladki, ja zacząłem dobierać się do zawartości jego spodni. Musiałem najpierw rozpiąć skórzany pasek, a później guzik i rozporek. Zsunąłem jego spodnie i zacząłem ugniatać jego przyrodzenie przez zwykłe materiałowe bokserki, które miały już wyraźną plamę soku z chuja. Był już twardy i gotowy do działania. Zsunąłem więc też jego gacie i chwyciłem w dłoń jego drąga.  Pała długa, ale niezbyt gruba, z główką lepką od preejakulatu. Jaja wiszące obrośnięte gęstymi włosami łonowymi, prawdopodobnie nigdy nie ścinane maszynką do golenia.

Koleś od razu chciał przejść do działania. Za pomocą dłoni na mojej głowie, sprowadził mnie do parteru i wepchnął brudnego i cuchnącego potem i moczem kutasa do ryja. Tak samo smakował. Prawdziwym mężczyzną. To był typ, który lubi mieć dobrze i konkretnie opierdolonego kutasa, więc nie czekał na moje pieszczoty- sam zaczął mnie jebał w gardło. Ja się krztusiłem i śliniłem, a on dopychał swoją pałę po same jaja, aż mój nos dotykał jego podbrzusza, wciskając mi swoje berło w gardło. Kiedy ja miałem usta pełne roboty on pochylił się, podniósł moją dupę, że stałem na wyprostowanych kolanach, opierdalając mu laskę i zaczął wciskać mi palce w dziurę.

- Liż jaja suko – było to pierwsze zdanie wypowiedziane przez niego.

Wyjąłem jego kutasa z ust i zacząłem łapczywie lizać słonawe owłosione jądra przypadkowo spotkanego samca. On zaczął ocierać się swoim kutasem i moszną o moją twarz, zostawiając woń napalonego faceta.  Zaczął napierdalać mnie po twarzy nabrzmiałą pałą. Twarz miałem całą w ślinie i śluzie z jego sprzętu.

- Lubisz to szmato? – retoryczne pytanie padło z jego ust, gdy znów wpakował mi całą fujarę w pysk i zaczął ostro jebać bez opamiętania. Spojrzałem na niego, gdy nadziewał moje migdały na swój pal. Był mega podjadany – Zalać Ci pysk?

Nie wiem czy to było pytanie, na które oczekiwał odpowiedzi, ale ja nie byłem nic w stanie wydusić, gdy kolcował mi przełyk, a zaraz potem zaczął zalewać mi gardło gorącym nasieniem. Nie mogłem nawet wyciągnąć choć odrobinę jego pyty z ryja, bo dociskał mnie z satysfakcją. Bez możliwości wyboru połknąłem każdą kroplę jego spermy. Pozwolił mi jeszcze wypolerować resztki kleju z jego gnata.

- Dobry kurwa w tym jesteś – powiedział klepiąc mnie po policzku szczerze zadowolony – Nie chce być niemiły, ale już spierdalaj.

Wytarłem się w rękaw wstając, naciągnąłem spodnie na miejsce i poszedłem do motelu. Obróciłem się jeszcze raz za siebie, kiedy wróciłem na ścieżkę, która prowadziła mnie na most Pokoju, ale jego już nie było w okolicy krzaków i nigdzie w zasięgu mojego wzroku. Idąc do wynajętego pokoju i jeszcze długo później czułem zapach jego potu, nasienia i zapach niemytej pały. Dobrze mnie oznaczył, kiedy się ocierał o mój pysk.

czwartek, 14 listopada 2019

Smegma


Spotkanie umówione z tygodniowym wyprzedzeniem z ukraińskim kolesiem nie bez powodu. Kręci go klimat niemytych kutasów, dominowania i poniżania. Dogadaliśmy się, że do przyszłego tygodnia nie będzie czyścił swojego chuja. Dokładnie po 6 dniach podjechałem po niego pod jego blok. Jak zawsze był ubrany w markowe buty, ortalionowe spodnie dresowe, jakąś ciemną bluzę z kapturem, a na ramionach miał założony plecak. Był świeżo po pracy. Podaliśmy sobie ręce na przywitanie. Zacząłem jechać na miejscówkę, gdzie nikt nie powinien nam przeszkadzać. Wymieniliśmy w drodze zaledwie kilka słów. Ja łapczywie spoglądałem na jego wybrzuszenie w dresach, choć bardziej musiałem się skupić na prowadzeniu auta. Niedługo.

Zatrzymaliśmy się nad jeziorem i od razu przeszliśmy do rzeczy, bez zbędnego gadania. On odsunął siedzenie jak najbardziej do tyłu i zsunął swój dres, a ja przycisnąłem swój ryj do jego przepoconych po nocce bokserek. Przez materiał czułem ostry zapach kutasa. Jego dłoń chwyciła mnie za kark i zaczął ocierać się swoim kroczem o mój pysk, jakby chciał oznaczyć mnie swoim zapachem. Moje zmysły zaczęły wariować. Spojrzałem na jego obojętny, a może raczej lekceważący wyraz twarzy. Skinął głową, pozwalając mi dobrać się raz a dobrze do zawartości jego gaci. Odciągnałem boksy, z których wypadł jego w pół wzwodzie kutas, pełne jaja i kępa gęstych włosów łonowych. Zacząłem łapczywie lizać jego mosznę i zatapiać swój nos w gąszczu, miejscami pozlepianych, ciemnych włosów. Woń moczu, zaschniętej spermy i feromonów zawartych w jego pocie, doprowadzały mnie do szaleństwa. On rozłożył fotel pasażera, żeby mógł rozkoszować się moimi pieszczotami.  Ja nie wytrzymałem. Naciągnąłem skórę jego chuja, aż odsłonił się żołądź i więzadełko pokryte białym aromatycznym serem.

- Do roboty –  rzucił oschle,  ale konkretnie.

Nawet gdybym chciał, nie miałem teraz innego wyjścia i zacząłem polerować do czysta jego pałę, zbierając swoim jęzorem słono-gorzką smegmę, którą Ukrainiec kisił w gaciach od kilku dni. Do stałem lepa w potylicę, gdyż z początku słabo się starałem w jego mniemaniu. A ja po prostu byłem zahipnotyzowany.  Zacząłem więc z pełnym zaangażowaniem czyścić na błysk jego berło. Skórę kutasa, główkę i spod napleta zebrałem cały brud i resztki spermy.

Gdy fiut był czysty, on chwycił moją głowę i zaczął ostro napierdalać mnie w gardło swoim ogromnym kutasem. Krztusiłem się niemiłosiernie, bo pozycja nie sprzyjała połykaniu całej pały. On jednak chwycił mnie obiema rękoma i jebał. Zeszkliły mi się oczy, a po policzkach spływała pierwsza łza, po ryju spływała mi gęsta ślina, kapiąc na jego uda i fotel. On zaczął gmerać w kieszeni spodni, a drugą ręką nadawał rytm mojej głowie. Wyjął telefon i włączył flash. Spojrzałem się na niego.

- Nie ma opcji – powiedziałem zdenerwowany, bo nie umawialiśmy się na nagrywanie naszej akcji.

- Nie ma problemu to dla kolegów z Ukrainy – stwierdził i nadal mnie kamerował – patrz na mnie i brat za shcheku.

Nadal trochę niezadowolony, ale posłuszny zacząłem  jeździć językiem po trzonie jego kutasa, obracać dookoła żołędzia, drażnić więzadełko i ssać nasadę kutasa, patrząc się jak grzeczna suka na typa, a może raczej na obiektyw kamery w jego telefonie. Zaciągnął hare z nozdrzy i splunął mi na ryj. Gęsta wydzielina zsuwała się po mojej twarzy, a on kutasem rozsmarował ją, aby po chwili wepchnąć go do mojej mordy.

- Jazda – grzecznie posłuchałem i zacząłem starać się ze wszystkich sił, aby koleś był zadowolony. Łykałem kutasa jak najgłębiej mogłem, a moja ślina była już zupełnie wszędzie. On w tym czasie zacisnął dłoń na swoich jajach i wyprężył się. Był blisko. Jego główka była wręcz granatowa od pieszczot i podniecenia. Zaledwie kilka machnięć głową, a on zaczął zalewać mi gardło salwą gorącej spermy, przy tym cicho postękując. Wyssałem z jego pały każdą kroplę nektaru. On już przestał kręcić telefonem naszą akcję. Podsunął spodnie wraz z boksami do góry i bez gadania wróciliśmy pod jego chatę. Nie byliśmy kumplami. Po prostu ja byłem dobrą suczką z Polski, która mogła pomóc mu zrzucić balas z jaj.  


-

sobota, 18 maja 2019

Szybka akcja pod mostem


Najbardziej lubię spontaniczne szybkie akcje. Nie lubię tygodniami szukać kolesia, aby się z nim spotkać, a później się okażę, że coś mu wypadło. Wchodzisz na apkę, wyszukujesz kogoś w klimacie, dogadujesz się i spotykasz. Przynajmniej nie zostaniesz wystawiony. Tak samo było tego dnia. Jak to z rańca, miałem w boksach powstańca. Masując pod kołdrą kutasa, wszedłem na fellow, aby poszukać kogoś chętnego na spotkanie. Wychwyciłem dresa, który szukał na już. Bez zbędnego gadania. Wymieniliśmy się cyferkami, oczekiwaniami, a zaraz później numerami telefonów. On 33 lata,175 cm wzrostu, 70 kg wagi, 18 cm pała. Napisał, że jest po nocce w pracy. Robi w magazynie i chciał na szybko spuścić z krzyża ciśnienie. W wiadomości napisał, że nie brał prysznica w pracy, więc będzie trochę jebać, a wie że takie suki jak ja lubią zapach prawdziwego samca.

Umówiliśmy się za 30 minut pod mostem, który prowadzi na wyspę od drugiej strony. O tej godzinie nie kręcą się tam ludzie, a ja będę mógł w plenerze zająć się jego fiutem. Wyskoczyłem z łóżka. Wrzuciłem na siebie leżący na podłodze wczorajsze ciuchy- ortalionowe spodnie dresowe na gołą dupę, białe soxy, w których chodzę już od kilku dni, biały podkoszulek na ramiączkach i szarą bluzę. Poprawiłem włosy przed lustrem, przepłukałem płynem usta, założyłem czarne adidasy na nogi i wyskoczyłem z mieszkania. Truchtem podbiegłem na wcześniej ustalone miejsce. Wyrobiłem się w dobrym czasie, bo zostało mi jeszcze 5 minut przed jego przyjazdem.

Stałem przy drodze czekając, aż zobaczę jego czerwone BMW. Miałem się wkurwić już, bo okazało się, że jest dziesięć minut spóźniony, a na aplikacji jest niedostępny. Nie odpowiedział na mojego smsa. Posłusznie jednak czekałem. Każdy się może spóźnić. Tym bardziej, że ziomek jechał prosto z pracy. Na telefon mógł nie spojrzeć, bo prowadził. Normalna sprawa. W końcu dostałem krótką wiadomość: „Gdzie jesteś?”, a zaraz przez most przejechała czerwona strzała, która zatrzymała się na parkingu. Odpisałem idąc w jego kierunku. Z samochodu wysiadł przystojny koleś z krótkimi włosami, kilkudniowym zarostem, mający na sobie znoszony szary bawełniany dres. Przywitaliśmy się i od razu ruszyliśmy pod wiadukt z widokiem na rzekę.

Bez zbędnych ceregieli zabraliśmy się do zabawy. On oparł się o betonową konstrukcję, zsuwając dres w dół, opierając gumkę spodni o swoje nabrzmiałe owłosione jaja. Jego kutas był jeszcze miękki i opierał się o potężne bile. Chwycił mnie i przysunął do swojego przyrodzenia, które ostro śmierdziało potem, męskim piżmem i moczem. Zanim wziąłem go do pyska, wytarł go w moją twarz, zostawiając cudowną woń ciężko pracującego samca. Ja posłusznie zacząłem polerować go swoim jęzorem, jak posłuszny kundel. Jego pała smakowała gorzko moczem, a pod napletem nazbierał mu się biały ser. Musiałem grzecznie wylizać go do czysta, tak samo mocno spocone jaja. Jego chuj powoli stawał i musiałem się nieźle napracować zanim z flaka zmienił się w twardego ponadwymiarowego gnata, który szorował mi po migdałach i gardle. Kiedy jednak  nabrzmiał i pulsowała w nim gorąca krew, ziomek zrobił z moich ust, pizdę. Ruchał mnie bez opamiętania. Nadziewał po same jaja, a ja krztusiłem się, śliniłem, a po oczach spływały mi łzy. Na początku odruchowo próbowałem się wyrwać, ale on silną łapą mnie przytrzymywał. Z dwa razy prawie się porzygałem, ale on miał to zupełnie gdzieś. Dla niego liczyła się dobra zabawa, a mi to odpowiadało. Umówiliśmy się przecież, aby mu ulżyć po ciężkiej nocce. Z pustymi jądrami lepiej się zasypia. Drylował więc sobie w dobre moje migdały. Bolał mnie język, gardło i policzki, ale zaciekle polerowałem berło. W końcu wyjął go całego lepkiego od śliny z mojego pyska i zaczął mnie okładać. Trzymając mnie za włosy, zaczął się brędzlować. Pociągnął ostro nosem, zebrał gęsta melę w usta i napluł na mnie. Jego ciemna ślina spływała mi po czole, a mój jęzor posłusznie pobudzał jego żołędzia. W końcu zalał moją twarz trzema salwami spermy. Strzepał resztki spermy na mój pysk, a to czego nie dał rady zrzucić, wytarł w moją bluzę. Nie zdążyłem nawet zetrzeć z twarzy jego nasienia, gdy ten wciągnął spodnie i zaczął iść w kierunku samochodu.

- Dzięki młody. Lecę na chatę. Jak będę Cię kiedyś potrzebował to się odezwę. Dobrze opierdalasz gałę jak na szczeniaka.

niedziela, 5 maja 2019

Kutas po kutasie


Majówka w pełni, a chcica nie daje spokoju. Kutas szalał w gaciach. Trzeba było wykorzystać czas wolny. Była w miarę przyjemna pogoda. Przeszukałem profile na fellow i grindrze. Trafiłem na aktywnego kolesia z Ukrainy, o niebrzydkiej aparycji i potężnym 21 centymetrowym kutasie z mocno zarośniętymi jajami. Nie mówił po polsku. Pisałem z nim więc po angielsku, bo ukraińskiego/rosyjskiego nie znam.  Umówiliśmy się nad jeziorem w dyskretnym miejscu o godzinie 12:00. Miał nie myć kutasa. Ugadaliśmy się tylko na oral.

               Tak się złożyło, że przyjechałem tam z półgodziny wcześniej. Super miejscówka. Duże jezioro, które jest ogrodzone płotem, niewiele osób tam się kręci. Miejsce, w którym spotykają się geje. Żeby się tam dostać, trzeba przejść przez garaże i przeskoczyć siatkę. Ścieżka prowadzi za murowanymi garażami w zarośniętej krzakami i drzewkami gęstwinie. Postanowiłem się przejść, żeby nie stać w miejscu. Mniej więcej w połowie drogi do zejścia do jeziora, stał koleś. Około 30 lat, wysoki, trochę przy sobie. Był ubrany w dresowe spodnie i szeroką bluzę kangurkę. Na twarzy kilkudniowy zarost. Nie to jednak mnie najbardziej interesowało. Stał sobie na środku ścieżki i masował sobie chuja. Rozmiar nie robił szału, ponieważ na oko miał koło 13 cm. Ja jednak byłem ostro podjadany samym faktem, że umówiłem się z Ukraińcem. Teraz za to jeszcze spotkałem ziomeczka, który zabawiał się ostentacyjnie w miejscu publicznym.  Podszedłem do niego, odwróciłem czapkę daszkiem do tyłu i od razu klęknąłem. Oblizałem całego kutasa. Miał mocno zarośnięte jaja, ciemnym buszem kręconych włosów. Od razu wziąłem się do ostrej roboty. Połykałem pałę po same jaja, a nie miałem z tym żadnego problemu. Nie takie chuje miałem w ryju. Ziomek położył dłoń na mojej głowie i przyśpieszył. Zaczął głośno jęczeć i na chwilę oderwał mnie od swojego berła.

- Gdzie się spuścić, w usta? – zapytał się patrząc na mnie z góry.

               Nie odpowiedziałem. Tylko wróciłem do roboty. Zacząłem intensywnie pracować jęzorem na żołędziu jego fiuta, pieszcząc dłonią jego jaja. W pewnym momencie mocniej się spiął. To był ten moment. Wsadziłem sobie całego do ryja, a on doszedł gorącą lepką spermą w moim gardle. Zdążyłem mu jeszcze wylizać do czysta pałe, on strzepnął resztki nasienia na moją twarz i zaraz wciągnął spodnie, chowając swojego ptaszka. Bez żadnego słowa poszedł sobie, nawet nie zwracając uwagi na mnie.

               Spojrzałem na zegarek na telefonie. Była 11:50, ale miałem już smsa od kolesia, z którym się umówiłem. „I'm already in place”. Przyjechał trochę szybciej. Spytałem się go, gdzie dokładnie na mnie czeka. Był w okolicach przystanku. Rozpoznałem go już z daleka. Miał na sobie dżinsowe spodnie i białą sportową wiatrówkę, a na plecach niewielki plecak. Na nogach miał fajne adidasy. Był podobnego wzrostu do mnie. Podszedłem do niego i zaraz razem skierowaliśmy się w kierunku miejscówki.

- Cześć. Jestem Andrzej. – powiedział dość sprawnie po polsku.

Przez ten kawałek drogi zamieniliśmy jeszcze z kilku słów. Rozmowa się jednak nie kleiła zbyt bardzo. Każdy z nas był już zajęty myślami o akcji, która zaraz miała mieć miejsce. Minęliśmy garaże, obok nas szedł koleś z psem, który podejrzanie na nas patrzył, przeskoczyliśmy przez płot i nawet nie doszliśmy do końca ścieżki, a stwierdził, że tutaj jest dobrze. Nie było sensu schodzić w stronę jeziora, bo tam były jakieś małolaty pijące piwo.

Andrzej bez gadania bzdur zaczął rozpinać spodnie i zsunął je do kostek razem z bokserkami, ujawniając moim oczom spory kawał chuja i wiszące boskie jaja mocno owłosione. Nie był jeszcze w zwodzie, a już mierzył więcej niż mój stojący kutas. Miał fajną główkę, dużą i w kształcie grotu. Położył rękę na mojej głowie od razu sprowadzając mnie do parteru, nie dając mi się na niego nawet dobrze napatrzeć. Oblizałem kutasa po całym trzonie, a następnie delektowałem się jego żołędziem. Tak jak obiecał, nie był pierwszej świeżości. Intensywnie pachniał samcem. Na początku nie miałem dużego problemu z opierdalaniem mu kutasa. Z każdą chwilą jednak robił się w moim ryju coraz twardszy i dłuższy, aż w pewnym momencie zacząłem się nim dławić, a ślina spływała mi po brodzie. Wyjąłem go na chwilę, naciągnąłem skórę i zacząłem jeździć jęzorem po całym trzonie, patrząc mu w oczy. Koleś wydawał się zadowolony. Nakierował jednak po chwili go na moje usta i wepchnął po same jaja, aż się zadławiłem. Nie dał mi jednak szansy na złapanie oddechu, bo zaczął jebać mnie w ryj.

Po chwili jednak usłyszeliśmy jakieś hałasy, jakąś muzykę i głos. Chciałem już wstać, bo się trochę speniałem. On jednak nie pozwolił. Przytrzymał mnie ręką na głowie i dalej pieprzył moje gardło swoją ogromną pałą. Po chwili stęknął, a moje usta wypełniła apetyczna lekko słonawa sperma. Chwyciłem za trzon, zupełnie zapominając o odgłosach i wycisnąłem z jego pały resztki nasienia, aby dokładnie wydoić go do ostatniej kropli.

Wstaliśmy. Ja wytarłem ryj ręką. On zaciągnął spodnie na dupę, zapiął dżiny i pasek. Ruszyliśmy razem do wyjścia. On pewnym krokiem pognał na przód. Przy wyjściu z garaży podaliśmy sobie ręce.

- Cześć

- Na razie. Dzięki. – rzuciłem idąc już w innym kierunku, a on skwitował to tylko śmiechem.