sobota, 18 maja 2019

Szybka akcja pod mostem


Najbardziej lubię spontaniczne szybkie akcje. Nie lubię tygodniami szukać kolesia, aby się z nim spotkać, a później się okażę, że coś mu wypadło. Wchodzisz na apkę, wyszukujesz kogoś w klimacie, dogadujesz się i spotykasz. Przynajmniej nie zostaniesz wystawiony. Tak samo było tego dnia. Jak to z rańca, miałem w boksach powstańca. Masując pod kołdrą kutasa, wszedłem na fellow, aby poszukać kogoś chętnego na spotkanie. Wychwyciłem dresa, który szukał na już. Bez zbędnego gadania. Wymieniliśmy się cyferkami, oczekiwaniami, a zaraz później numerami telefonów. On 33 lata,175 cm wzrostu, 70 kg wagi, 18 cm pała. Napisał, że jest po nocce w pracy. Robi w magazynie i chciał na szybko spuścić z krzyża ciśnienie. W wiadomości napisał, że nie brał prysznica w pracy, więc będzie trochę jebać, a wie że takie suki jak ja lubią zapach prawdziwego samca.

Umówiliśmy się za 30 minut pod mostem, który prowadzi na wyspę od drugiej strony. O tej godzinie nie kręcą się tam ludzie, a ja będę mógł w plenerze zająć się jego fiutem. Wyskoczyłem z łóżka. Wrzuciłem na siebie leżący na podłodze wczorajsze ciuchy- ortalionowe spodnie dresowe na gołą dupę, białe soxy, w których chodzę już od kilku dni, biały podkoszulek na ramiączkach i szarą bluzę. Poprawiłem włosy przed lustrem, przepłukałem płynem usta, założyłem czarne adidasy na nogi i wyskoczyłem z mieszkania. Truchtem podbiegłem na wcześniej ustalone miejsce. Wyrobiłem się w dobrym czasie, bo zostało mi jeszcze 5 minut przed jego przyjazdem.

Stałem przy drodze czekając, aż zobaczę jego czerwone BMW. Miałem się wkurwić już, bo okazało się, że jest dziesięć minut spóźniony, a na aplikacji jest niedostępny. Nie odpowiedział na mojego smsa. Posłusznie jednak czekałem. Każdy się może spóźnić. Tym bardziej, że ziomek jechał prosto z pracy. Na telefon mógł nie spojrzeć, bo prowadził. Normalna sprawa. W końcu dostałem krótką wiadomość: „Gdzie jesteś?”, a zaraz przez most przejechała czerwona strzała, która zatrzymała się na parkingu. Odpisałem idąc w jego kierunku. Z samochodu wysiadł przystojny koleś z krótkimi włosami, kilkudniowym zarostem, mający na sobie znoszony szary bawełniany dres. Przywitaliśmy się i od razu ruszyliśmy pod wiadukt z widokiem na rzekę.

Bez zbędnych ceregieli zabraliśmy się do zabawy. On oparł się o betonową konstrukcję, zsuwając dres w dół, opierając gumkę spodni o swoje nabrzmiałe owłosione jaja. Jego kutas był jeszcze miękki i opierał się o potężne bile. Chwycił mnie i przysunął do swojego przyrodzenia, które ostro śmierdziało potem, męskim piżmem i moczem. Zanim wziąłem go do pyska, wytarł go w moją twarz, zostawiając cudowną woń ciężko pracującego samca. Ja posłusznie zacząłem polerować go swoim jęzorem, jak posłuszny kundel. Jego pała smakowała gorzko moczem, a pod napletem nazbierał mu się biały ser. Musiałem grzecznie wylizać go do czysta, tak samo mocno spocone jaja. Jego chuj powoli stawał i musiałem się nieźle napracować zanim z flaka zmienił się w twardego ponadwymiarowego gnata, który szorował mi po migdałach i gardle. Kiedy jednak  nabrzmiał i pulsowała w nim gorąca krew, ziomek zrobił z moich ust, pizdę. Ruchał mnie bez opamiętania. Nadziewał po same jaja, a ja krztusiłem się, śliniłem, a po oczach spływały mi łzy. Na początku odruchowo próbowałem się wyrwać, ale on silną łapą mnie przytrzymywał. Z dwa razy prawie się porzygałem, ale on miał to zupełnie gdzieś. Dla niego liczyła się dobra zabawa, a mi to odpowiadało. Umówiliśmy się przecież, aby mu ulżyć po ciężkiej nocce. Z pustymi jądrami lepiej się zasypia. Drylował więc sobie w dobre moje migdały. Bolał mnie język, gardło i policzki, ale zaciekle polerowałem berło. W końcu wyjął go całego lepkiego od śliny z mojego pyska i zaczął mnie okładać. Trzymając mnie za włosy, zaczął się brędzlować. Pociągnął ostro nosem, zebrał gęsta melę w usta i napluł na mnie. Jego ciemna ślina spływała mi po czole, a mój jęzor posłusznie pobudzał jego żołędzia. W końcu zalał moją twarz trzema salwami spermy. Strzepał resztki spermy na mój pysk, a to czego nie dał rady zrzucić, wytarł w moją bluzę. Nie zdążyłem nawet zetrzeć z twarzy jego nasienia, gdy ten wciągnął spodnie i zaczął iść w kierunku samochodu.

- Dzięki młody. Lecę na chatę. Jak będę Cię kiedyś potrzebował to się odezwę. Dobrze opierdalasz gałę jak na szczeniaka.

niedziela, 5 maja 2019

Kutas po kutasie


Majówka w pełni, a chcica nie daje spokoju. Kutas szalał w gaciach. Trzeba było wykorzystać czas wolny. Była w miarę przyjemna pogoda. Przeszukałem profile na fellow i grindrze. Trafiłem na aktywnego kolesia z Ukrainy, o niebrzydkiej aparycji i potężnym 21 centymetrowym kutasie z mocno zarośniętymi jajami. Nie mówił po polsku. Pisałem z nim więc po angielsku, bo ukraińskiego/rosyjskiego nie znam.  Umówiliśmy się nad jeziorem w dyskretnym miejscu o godzinie 12:00. Miał nie myć kutasa. Ugadaliśmy się tylko na oral.

               Tak się złożyło, że przyjechałem tam z półgodziny wcześniej. Super miejscówka. Duże jezioro, które jest ogrodzone płotem, niewiele osób tam się kręci. Miejsce, w którym spotykają się geje. Żeby się tam dostać, trzeba przejść przez garaże i przeskoczyć siatkę. Ścieżka prowadzi za murowanymi garażami w zarośniętej krzakami i drzewkami gęstwinie. Postanowiłem się przejść, żeby nie stać w miejscu. Mniej więcej w połowie drogi do zejścia do jeziora, stał koleś. Około 30 lat, wysoki, trochę przy sobie. Był ubrany w dresowe spodnie i szeroką bluzę kangurkę. Na twarzy kilkudniowy zarost. Nie to jednak mnie najbardziej interesowało. Stał sobie na środku ścieżki i masował sobie chuja. Rozmiar nie robił szału, ponieważ na oko miał koło 13 cm. Ja jednak byłem ostro podjadany samym faktem, że umówiłem się z Ukraińcem. Teraz za to jeszcze spotkałem ziomeczka, który zabawiał się ostentacyjnie w miejscu publicznym.  Podszedłem do niego, odwróciłem czapkę daszkiem do tyłu i od razu klęknąłem. Oblizałem całego kutasa. Miał mocno zarośnięte jaja, ciemnym buszem kręconych włosów. Od razu wziąłem się do ostrej roboty. Połykałem pałę po same jaja, a nie miałem z tym żadnego problemu. Nie takie chuje miałem w ryju. Ziomek położył dłoń na mojej głowie i przyśpieszył. Zaczął głośno jęczeć i na chwilę oderwał mnie od swojego berła.

- Gdzie się spuścić, w usta? – zapytał się patrząc na mnie z góry.

               Nie odpowiedziałem. Tylko wróciłem do roboty. Zacząłem intensywnie pracować jęzorem na żołędziu jego fiuta, pieszcząc dłonią jego jaja. W pewnym momencie mocniej się spiął. To był ten moment. Wsadziłem sobie całego do ryja, a on doszedł gorącą lepką spermą w moim gardle. Zdążyłem mu jeszcze wylizać do czysta pałe, on strzepnął resztki nasienia na moją twarz i zaraz wciągnął spodnie, chowając swojego ptaszka. Bez żadnego słowa poszedł sobie, nawet nie zwracając uwagi na mnie.

               Spojrzałem na zegarek na telefonie. Była 11:50, ale miałem już smsa od kolesia, z którym się umówiłem. „I'm already in place”. Przyjechał trochę szybciej. Spytałem się go, gdzie dokładnie na mnie czeka. Był w okolicach przystanku. Rozpoznałem go już z daleka. Miał na sobie dżinsowe spodnie i białą sportową wiatrówkę, a na plecach niewielki plecak. Na nogach miał fajne adidasy. Był podobnego wzrostu do mnie. Podszedłem do niego i zaraz razem skierowaliśmy się w kierunku miejscówki.

- Cześć. Jestem Andrzej. – powiedział dość sprawnie po polsku.

Przez ten kawałek drogi zamieniliśmy jeszcze z kilku słów. Rozmowa się jednak nie kleiła zbyt bardzo. Każdy z nas był już zajęty myślami o akcji, która zaraz miała mieć miejsce. Minęliśmy garaże, obok nas szedł koleś z psem, który podejrzanie na nas patrzył, przeskoczyliśmy przez płot i nawet nie doszliśmy do końca ścieżki, a stwierdził, że tutaj jest dobrze. Nie było sensu schodzić w stronę jeziora, bo tam były jakieś małolaty pijące piwo.

Andrzej bez gadania bzdur zaczął rozpinać spodnie i zsunął je do kostek razem z bokserkami, ujawniając moim oczom spory kawał chuja i wiszące boskie jaja mocno owłosione. Nie był jeszcze w zwodzie, a już mierzył więcej niż mój stojący kutas. Miał fajną główkę, dużą i w kształcie grotu. Położył rękę na mojej głowie od razu sprowadzając mnie do parteru, nie dając mi się na niego nawet dobrze napatrzeć. Oblizałem kutasa po całym trzonie, a następnie delektowałem się jego żołędziem. Tak jak obiecał, nie był pierwszej świeżości. Intensywnie pachniał samcem. Na początku nie miałem dużego problemu z opierdalaniem mu kutasa. Z każdą chwilą jednak robił się w moim ryju coraz twardszy i dłuższy, aż w pewnym momencie zacząłem się nim dławić, a ślina spływała mi po brodzie. Wyjąłem go na chwilę, naciągnąłem skórę i zacząłem jeździć jęzorem po całym trzonie, patrząc mu w oczy. Koleś wydawał się zadowolony. Nakierował jednak po chwili go na moje usta i wepchnął po same jaja, aż się zadławiłem. Nie dał mi jednak szansy na złapanie oddechu, bo zaczął jebać mnie w ryj.

Po chwili jednak usłyszeliśmy jakieś hałasy, jakąś muzykę i głos. Chciałem już wstać, bo się trochę speniałem. On jednak nie pozwolił. Przytrzymał mnie ręką na głowie i dalej pieprzył moje gardło swoją ogromną pałą. Po chwili stęknął, a moje usta wypełniła apetyczna lekko słonawa sperma. Chwyciłem za trzon, zupełnie zapominając o odgłosach i wycisnąłem z jego pały resztki nasienia, aby dokładnie wydoić go do ostatniej kropli.

Wstaliśmy. Ja wytarłem ryj ręką. On zaciągnął spodnie na dupę, zapiął dżiny i pasek. Ruszyliśmy razem do wyjścia. On pewnym krokiem pognał na przód. Przy wyjściu z garaży podaliśmy sobie ręce.

- Cześć

- Na razie. Dzięki. – rzuciłem idąc już w innym kierunku, a on skwitował to tylko śmiechem.