czwartek, 18 czerwca 2020

Po sąsiedzku- spotkanie przy świetle żarówki

 

Datezone skarbnicą świeżego mięsa, a przede wszystkim miejscem wielkich zaskoczeń. Między setką profilów, prężących się kutasów, owłosionych bydlaków, wiszących jaj i prężących się klat, wpadłem na kolesia z mojego osiedla. Później się okazało, że mieszkamy w tej samej klatce. On 30-letni typowy osiedlowy dres, pracujący fizycznie w fabryce, na co dzień noszący się w ortalionowych spodniach i patriotycznych bluzach. Nigdy jeszcze nie działał z facetem, ale chciał spróbować. Bez ceregieli stwierdził, że chciałby zerznąć mi pysk, zamiast wydawać dwa razy w tygodniu hajs na dziwki z okolicznego burdelu. Umówiliśmy się w piwnicy z samego rana po jego pracy.

Następnego dnia o 6.00 kończył nocną zmianę, więc od razu po robocie miał zejść do piwnicy. Czekałem na niego koło siódmej, bo musiałem mu dać czas na dojazd na naszą dzielnicę, bo pracował poza miastem. Kręciłem się w zakurzonym, betonowym labiryncie piwnicy, czekając na sąsiada. Do wózkowni zszedł męski ziomek ubrany w czarną bluzę i materiałowe ciemno spodnie. Miał na sobie sportowe buty firmy Nike. Miał męską twarz, krótko ścięte włosy na trochę kanciastej głowie. Spojrzałem się na niego, a on zniknął w pomieszczeniu. Wgramolił do środka swój rower i zamknął drzwi. Podszedł do mnie kozacki krokiem.

- Siema. Masz może szluga? – to był nasz znak rozpoznawczy.

- Siema. To jak działamy? – zapytałem się będąc wpatrzony w jego krocze. Łapczywie położyłem swoją dłoń na jego niewielkim wybrzuszeniu, a on trochę nerwowo skierował się w stronę jednego z głębiej położonych korytarzy piwnicznych.

- Spokojnie młody. Jarasz?

- Nie. Ale mi to nie przeszkadza.

Włożył peta do ust i odpalił zapalniczką. Zaciągnął się raz i trzymając w ustach fajkę, odchylił gumkę dresu, odsłaniając mi jeszcze leżącego kutasa, z krótko przystrzyżonymi włosami łonowymi. Skinął na mnie, żeby mnie zachęcić do roboty. Nie musiał mi nić mówić, czy sugerować. Grzecznie kucnąłem przed nim i zbliżyłem twarz do jego fiuta. Do moich nozdrzy doszedł zapach potu, mieszający się z wonią źle strzepniętego moczu. Przez całą nockę ten ogór kisił się w jego spodniach, a teraz czekał na profesjonalną robotę. Miałem go wypolerować dokładniej niż dziwka, a mój sąsiad miał na tym spotkaniu oszczędzić stówkę. Bo ja robiłem to z czystej perwersyjnej przyjemności.

Mój język zaczął muskać skórę jego pały, ślinić ją centymetr po centymetrze,, aż zaczęła rosnąc w moich oczach i twardnieć. Spojrzałem w górę. On przyglądał się mi, pozwalając działać. Zacząłem więc posłusznie opierdalać mu pęto, wykonując koliste ruchy językiem dookoła jego żołędzia, drażniąc przy okazji wędzidełko. Później grzecznie nadziałem swoje gardło na jego pal, który gładko wszedł po same jaja, aż nosem dotknałęm jego podbrzusza. Zacząłem gwałcić swój pysk jego kutasem, śliniąc się przy tym niemiłosiernie, a przy okazji mocząc jego spodnie. Działałem jak maszyna do lodów. Krztusiłem się, śliniłem, dławiłem, po oczach spływały mi łzy, ale nie przerwałem nawet na chwilę. Do momentu, aż jego dłoń spoczęłam na mojej głowie, dociskając do krocza. Wtedy zalał mi pysk świeżą gorącą spermą.

- Miałeś rację, że lepiej niż nie jedna dziwka opierdalasz kutasa – pochwalił mnie, gdy ja czyściłem jego kutasa, żeby mógł go schować do spodni – Podaj numer telefonu. Będziesz mi ssał kutasa kilka razy w tygodniu po sąsiedzku.

Grzecznie podałem mu swój numer i umówiliśmy się na czwartek, ale tym razem u mnie na mieszkaniu. On poszedł do siebie do mieszkania, pójść spać. Ja wróciłem do swojej sypialni, rzuciłem się na łóżko i musiałem spuścić balast z jąder po tej zajebistej akcji. Dostałem od niego sms’a, w którym zapełnił mnie, że następnym razem będzie ostrzej.


poniedziałek, 1 czerwca 2020

Za mundurem gejów sznury- spotkanie nr 3.


Rzeczywiście dwa dni później się znów spotkaliśmy, ale tym razem popołudniu. Nie wracał ze służby, więc nie miał na sobie munduru. Za to przywitał mnie w drzwiach w codziennym czarnymi materiałowym dresie z obszerną bluzą. Zamiast potężnych i ciężkich desantów miał na sobie zwykłe adidasy, a stopy ukrył w białych stopkach. Choć przypominał bardziej dresika z osiedla, biła od niego nadal stanowczość, typowa dla wojskowego.
Zaraz po wejściu zrzucił z siebie bluzę, zostając w białym zwyczajnym podkoszulku na ramiączkach, które mocno opinała jego dobrze zbudowaną klatkę piersiową. Spod materiału wystawały szorstkie włosy. Moje oczy jednak zwrócone były w delikatnie zroszony kroplami potu gęsty busz pod jego pachami. Nie miałem jednak czasu, aby podziwiać jego ciała, ponieważ po chwili znalazłem się na kolanach, polerując wystającego nad gumą prężącą się pałę. Nawet nie zorientowałem się, kiedy moje gardło było drylowane przez jego kutasa, a potężna szorstka dłoń, spoczywająca na mojej potylicy, dociskała do swojego krocza. Choć grzecznie łykałem całego chuja, to przez jego kształt, które drażniło moje podniebienie, dławiłem się i krztusiłem, a strumienie śliny kapały na podłogę.
- Zobacz co narobiłeś – rzucił wskazując na podłogę, a moją twarz nakierował na posadzkę.
Zgodnie z jego sugestią zacząłem posłusznie zbierać swoim językiem własną ślinę, wymieszaną z jego preejakulatem. On zaś zdążył w tym czasie zsunąć moje spodnie, aby móc sobie poobserwować moją wypiętą dupę z mocno wyeksponowaną ogoloną dziurą, w której już dawno nikt nie był. Na mojej głowie spoczęła jego stopa, przez co dociskał moją twarz do paneli. Ja niczym łapczywa suka, będąca w stanie pobudzenia, wiłem się, aby wykonać grzecznie jego polecenie i doprowadzić podłogę do czysta, ale robota była cięższa niż się wydawało, bo gęste chary lądowały przede mną. Mój język grzecznie wszystko zbierał.
Mój żołnierz szybko podciągnął mnie na łóżko, podnosząc jak piórko. Wyjął prezerwatywę ze swoich spodni dresowych, bardzo sprawnie nakładając ją na swojego twardego i sterczącego kutasa. Nakierował go na moją grzecznie wypiętą dziurę i załadował po same jaja, nie przejmując się tym, że syknąłem z bólu. Dał mi chwilę przyzwyczaić się do niego i zaraz zaczął ostro rżnąć, niczym maszyna do ruchania. Szybko ból przeszedł w przyjemność, bo jego penis nie należy do największych. Niekomfortowe był tylko moment wejścia, choć osobiście lubię jak boli. Ostro wypychał biodra do przodu i zaraz się wycofywał, by znów szturmować na moje dupsko. Wchodził we mnie gładko i bez problemu. Zerkałem na tego samca, który nade mną górował. Zaciskał dłonie w pięści i napinał mięśnie ramion. Ruchał mnie tak kilkanaście minut, aż krople potu pojawiły się na jego czole.
- Ryj – rzucił komendę, ściągając z kutasa lateks, rzucając go na podłogę. Przylgnąłem do jego gnata, który przesiąknął nieprzyjemnym smakiem ogumienia, ale po kilku ruchach mojej głowy, w moich ustach rozlał się słonawy smak gorącej spermy. Zdążyłem jeszcze tylko wypolerować do czysta jego kutasa, a on już uciekał z mieszkania.