Najbardziej lubię spontaniczne szybkie akcje. Nie lubię
tygodniami szukać kolesia, aby się z nim spotkać, a później się okażę, że coś
mu wypadło. Wchodzisz na apkę, wyszukujesz kogoś w klimacie, dogadujesz się i
spotykasz. Przynajmniej nie zostaniesz wystawiony. Tak samo było tego dnia. Jak
to z rańca, miałem w boksach powstańca. Masując pod kołdrą kutasa, wszedłem na
fellow, aby poszukać kogoś chętnego na spotkanie. Wychwyciłem dresa, który
szukał na już. Bez zbędnego gadania. Wymieniliśmy się cyferkami, oczekiwaniami,
a zaraz później numerami telefonów. On 33 lata,175 cm wzrostu, 70 kg wagi, 18
cm pała. Napisał, że jest po nocce w pracy. Robi w magazynie i chciał na szybko
spuścić z krzyża ciśnienie. W wiadomości napisał, że nie brał prysznica w
pracy, więc będzie trochę jebać, a wie że takie suki jak ja lubią zapach
prawdziwego samca.
Umówiliśmy się za 30 minut pod mostem, który prowadzi na
wyspę od drugiej strony. O tej godzinie nie kręcą się tam ludzie, a ja będę
mógł w plenerze zająć się jego fiutem. Wyskoczyłem z łóżka. Wrzuciłem na siebie
leżący na podłodze wczorajsze ciuchy- ortalionowe spodnie dresowe na gołą dupę,
białe soxy, w których chodzę już od kilku dni, biały podkoszulek na ramiączkach
i szarą bluzę. Poprawiłem włosy przed lustrem, przepłukałem płynem usta,
założyłem czarne adidasy na nogi i wyskoczyłem z mieszkania. Truchtem
podbiegłem na wcześniej ustalone miejsce. Wyrobiłem się w dobrym czasie, bo
zostało mi jeszcze 5 minut przed jego przyjazdem.
Stałem przy drodze czekając, aż zobaczę jego czerwone BMW.
Miałem się wkurwić już, bo okazało się, że jest dziesięć minut spóźniony, a na
aplikacji jest niedostępny. Nie odpowiedział na mojego smsa. Posłusznie jednak
czekałem. Każdy się może spóźnić. Tym bardziej, że ziomek jechał prosto z
pracy. Na telefon mógł nie spojrzeć, bo prowadził. Normalna sprawa. W końcu
dostałem krótką wiadomość: „Gdzie jesteś?”, a zaraz przez most przejechała
czerwona strzała, która zatrzymała się na parkingu. Odpisałem idąc w jego
kierunku. Z samochodu wysiadł przystojny koleś z krótkimi włosami, kilkudniowym
zarostem, mający na sobie znoszony szary bawełniany dres. Przywitaliśmy się i
od razu ruszyliśmy pod wiadukt z widokiem na rzekę.
Bez zbędnych ceregieli zabraliśmy się do zabawy. On oparł
się o betonową konstrukcję, zsuwając dres w dół, opierając gumkę spodni o swoje
nabrzmiałe owłosione jaja. Jego kutas był jeszcze miękki i opierał się o
potężne bile. Chwycił mnie i przysunął do swojego przyrodzenia, które ostro
śmierdziało potem, męskim piżmem i moczem. Zanim wziąłem go do pyska, wytarł go
w moją twarz, zostawiając cudowną woń ciężko pracującego samca. Ja posłusznie
zacząłem polerować go swoim jęzorem, jak posłuszny kundel. Jego pała smakowała
gorzko moczem, a pod napletem nazbierał mu się biały ser. Musiałem grzecznie
wylizać go do czysta, tak samo mocno spocone jaja. Jego chuj powoli stawał i
musiałem się nieźle napracować zanim z flaka zmienił się w twardego ponadwymiarowego
gnata, który szorował mi po migdałach i gardle. Kiedy jednak nabrzmiał i pulsowała w nim gorąca krew,
ziomek zrobił z moich ust, pizdę. Ruchał mnie bez opamiętania. Nadziewał po
same jaja, a ja krztusiłem się, śliniłem, a po oczach spływały mi łzy. Na
początku odruchowo próbowałem się wyrwać, ale on silną łapą mnie przytrzymywał.
Z dwa razy prawie się porzygałem, ale on miał to zupełnie gdzieś. Dla niego
liczyła się dobra zabawa, a mi to odpowiadało. Umówiliśmy się przecież, aby mu
ulżyć po ciężkiej nocce. Z pustymi jądrami lepiej się zasypia. Drylował więc
sobie w dobre moje migdały. Bolał mnie język, gardło i policzki, ale zaciekle
polerowałem berło. W końcu wyjął go całego lepkiego od śliny z mojego pyska i
zaczął mnie okładać. Trzymając mnie za włosy, zaczął się brędzlować. Pociągnął
ostro nosem, zebrał gęsta melę w usta i napluł na mnie. Jego ciemna ślina
spływała mi po czole, a mój jęzor posłusznie pobudzał jego żołędzia. W końcu
zalał moją twarz trzema salwami spermy. Strzepał resztki spermy na mój pysk, a
to czego nie dał rady zrzucić, wytarł w moją bluzę. Nie zdążyłem nawet zetrzeć
z twarzy jego nasienia, gdy ten wciągnął spodnie i zaczął iść w kierunku
samochodu.
- Dzięki młody. Lecę na chatę. Jak będę Cię kiedyś
potrzebował to się odezwę. Dobrze opierdalasz gałę jak na szczeniaka.
Zajebioza
OdpowiedzUsuńfajne opowiadanie i dobrze abyś rozwinął więcej takich doświadczeń młodych i spotkań a może również jak młody cweli starszego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nowe opowiadania.
P cwelik z Warszawy
https://intercambiandoesposas.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAż przypomniały mi się ostre akcje z łysym typem, z którym czasem biegam w weekendy, zajebiste - pisz więcej o swoich przygodach, teraz jest zajebista pogoda na plener
OdpowiedzUsuńSzkoda że nie piszesz, bardzo czekam na Twoje opowiadania często się utożsamiam z bohaterami ich a nawet widzę w nich siebie samego.
OdpowiedzUsuńCzekam bardzo niecierpliwie na kolejne opowiadania.
Pozdrawiam z Warszawy.
P cwelik z Warszawy
MMM ser spod napleta... sama rozkosz dla mojej mordy...
OdpowiedzUsuńRozumiem że jesteś zajęty i masz mało czasu na pisanie blogu ale zwracam się z prośbą abyś coś nie coś napisał o życiu cwela i jak to jest być cwelem starszego mężczyzny dla młodego chłopaka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam niecierpliwie na następne opowiadania.
P cwelik z Warszawy
Co się stało? przestałeś pisać ... bardzo szkoda a czekam bardzo niecierpliwie na każde Twoje opowiadanie. Proszę chociaż odezwij się, daj znać że będą następne opowiadania. Pozdrawiam z Warszawy.
OdpowiedzUsuńP cwelik