piątek, 17 kwietnia 2020

Łowca kutasów (4) – „Kurwa, pedały to lubią”


Przeszedłem się jeszcze raz przez klub, raczej rekreacyjnie, niż z ochotą na jakąś zabawę. Moja impreza zakończyła się razem z ostatnim spustem. Mijałem na parkiecie i między korytarzami znajome twarze osób, z którymi się dzisiaj zabawiałem. Zamówiłem sobie jeszcze jedną butelkę wody, bo strasznie miałem przeorane gardło i potrzebowałem je przepłukać. W sumie mogłem kupić coś w nocnym sklepie, albo dojść do hotelu, żeby nie przepłacać, ale zupełnie wtedy nie wpadło mi to do głowy. Poszedłem do szatni, mijając siedzącego na fotelu aryjskiego młodego dresa, który mnie bacznie obserwował. Kiedy pobierałem kurtkę, on też wszedł do przedsionku i też wziął ortalionową kurtkę. Wyszedłem chwilę przed nim, a on niby obojętnym luzackim krokiem podążał za mną. W sumie nie wyglądał jakby był mną zainteresowany, zresztą jak przez większy czas imprezy robił wrażenie niezdecydowanego. Popatrzę się, ale nie zareaguje na zaczepkę. Pomacam się po klejnotach, ale nie dołączę się do zabawy bezpośrednio.

Idąc w stronę hotelu wybrałem skróty przez boczna uliczkę. Ziomek z klubu poszedł za mną. Przyśpieszył kroku. Przystanąłem udając, że szukam czegoś w telefonie. Chciałem, żeby mnie wyminął, bo czułem się niekomfortowo śledzony przez tego typa. Oczywiście w głowie siedziała mi myśl, że przesadzam. Nie jestem w sumie żadnym Adonisem, żeby jakiś obcy typ wypatrzył mnie w Cactusie i natarczywie był mną zainteresowany. I w tym momencie się zaskoczyłem. Młody zamiast przejść obok mnie tym swoim obojętnym chodem, pchnął mnie na ścianę budynku, a jego smukła dłoń z szorstkimi odciskami spoczęła na moich ustach. Byłem speniany. W mojej głowie galopowały myśli- czego ten typ chce ode mnie, czy nie dostanę wpierdolu, że to był błąd pójść krótszą drogą, a z drugiej strony coś mnie podjadało i kutas zaczynał mi drętwieć w spodniach.

- Lubisz kurwa opierdalać gałę? – warknął cicho, przeszywając mnie swoimi błękitnymi oczami. To spojrzenie i ton głosu zupełnie do niego nie pasowały. Niby młody chłopaczek z klubu, a taki agresywny. – Klękasz, ssiesz i rozejdziemy się bez spiny. Tylko nie drzyj mordy. Czaisz?

- Spoko, nie mogłeś w klubie? – spytałem, gdy tylko przestał zakrywać moje usta.

- Nie gadaj kurwa tylko zabieraj się do roboty. Nie mam czasu.

Od razu zsunął swoje ortalionowe spodnie wraz z bokserkami, ukazując przeciętnego kutasa, niezbyt grubego z mega owłosionymi nabrzmiałymi jajami, opartymi na gumie dresów. Ja się nieśmiało rozejrzałem po bokach, bo w sumie niezbyt optymalne miejsce na akcję. Tyły budynków w centrum miasta. Niby był środek nocy, ale nigdy nie wiadomo kto może tutaj się pojawić. Kucnąłem przed ziomkiem i nim zacząłem się zajmować jego sprzętem, poczułem zapach zmieszanego ze sobą potu, spermy, moczu i testosteronu. Główka jego penisa była biało-żółta od zaschniętej spermy. Nie miałem jednak czasu napawać się aromatami i widokami, bo koleś „nie miał czasu” i wpakować mi gnata prosto w przełyk, aby zacząć drylować mi migdały. Krztusiłem się gnatem, a kiedy próbowałem złapać powietrza i wysuwałem go z ust, on docisnął mnie do swojego krocza i pewnymi ruchami swoich bioder po prostu ruchał mnie w gardło.

Na chwilę wyjął go z mojego pyska, a gdy ja spojrzałem na niego z dołu (z tej perspektywy, którą bardzo lubię), na mojej twarzy wylądowała gęsta hara, która spłynęła mi po policzku. Wytarłem dłonią ją i zlizałem. Koleś był chyba zadowolony bo napluł na mnie znów, tym razem trafił prosto w usta, a zaraz za jego śliną powędrował kutas, który znów zaczął jebać mnie na pełnych obrotach. Jego łapa mocno mnie docisnęła do podbrzusza, że poczułem kutasa w swoim przełyku, a hektolitry spermy zaczęły mnie zalewać. Zakrztusiłem się i myślałem, że się uduszę. Gdy tylko złapałem oddech, jego kutas znów wylądował w moich pysku. Był już mniej twardy, ale nadal smakował intensywnie spermą. Po chwili poczułem kolejną salwę czegoś gorącego. Na początku myślałem, że ma kolejny orgazm, ale to był gorący, gorzki mocz. Zupełnie mnie na to nie przygotował, więc łyknąłem tylko trochę, a później złoty deszcz zaczął wylewać mi się z ryja, a ja znów zacząłem się dusić. Połknąłem tyle ile byłem w stanie i musiałem wyjąć jego pyta z ust. On jednak nie przestał lać. Teraz kierował strumień na moją głowę, pysk i ciuchy.

- Przestań – rzuciłem odruchowo, zasłaniając oczy przed moczem

- Kurwa, pedały to lubią. Nie pierdol.

Zaśmiał się. W końcu przestał się na mnie odlewać, tylko strzepał z wała ostatnie krople moczu i schował gnata w spodniach. Odszedł, jakby nic wielkiego się nie stało, a ja zostałem mokry od szczoch z wyjebanym ryjem. Zastanawiałem się, jak pokaże się w hotelu. Tym jednak martwiłem się później, w tamtym momencie musiałem sobie jeszcze zwalić konia.

7 komentarzy:

  1. Jak zwykle konkret akcja!
    Jeden wieczór, a ile się dzieje...

    OdpowiedzUsuń
  2. P cwelik z Warszawy18 kwietnia 2020 18:32

    cóż mam powiedzieć? sam bym chciał doświadczyć takie ruchanie w usta i zostać zalany ... czekam na dalsze dzieje ...

    OdpowiedzUsuń
  3. wieczór można powiedzieć że udany

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie się masturbuję na moim blogu

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale akcja. Ja miałem podobną z kolesiem z siłowni. Tzn bez moczu. Koleś pozwolił wyruchac się w ryj i spuścić -MEGA :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubisz w usta tryskac czy może wolisz w tylku faceta dojsc?

      Usuń
  6. Super akcja, pisz więcej o darkroomach :)

    OdpowiedzUsuń