Do następnego razu czekałem zaledwie tydzień, ale zdążyłem
wyschnąć, niekarmiony przez siedem dni gorącą spermą pełną białka i prawdziwego
samczego testosteronu. Mój wojskowy zapragnął zrzucić balast z pełnych
nabrzmiałych jaj. Zapowiedział się zaledwie dwa dni wcześniej, a ja
potwierdziłem termin spotkania, bo chatę miałem pustą. Nikt nie będzie nam
przeszkadzał. Będziemy mogli czuć się swobodnie. Miał zapisany mój adres więc
trafił bez problemu i około 9.30 rano był przed moimi drzwiami pukając
stanowczo.
Tak jak wcześniej miał na sobie mundur. Spodnie moro
schowane w zakurzonych od służby desanty i koszulkę koloru khaki z krótkim
rękawkiem, opinającą jego umięśnioną klatkę piersiową. Wszedł do środka pewnym
krokiem i zamknął za sobą drzwi. Bez skrępowania wszedł do mojego pokoju i od
razu rozpiął guziki spodni, wyjmując ze przepoconej bielizny, sterczącego już na
baczność kutasa. Najwyraźniej był mega podniecony. Moje usta były ostatnie, w
których się spuścił. Nawet z żadną laską się nie pierdolił.
Zanim zbliżyłem twarz do jego berła, dotarła do mnie woń
spoconych jaj i zaschniętego preejakulatu, którym oblepiona była główka jego
penisa. Mój jęzor gotowy do służby, zebrał łapczywie każdy gram brudu z pały.
Gdy naśliniłem cały trzon od podstawy po samego żołędzia, mogłem łyknąć go po
same migdały. Wszedł gładko, a mojemu samcowi to się spodobało bo zaraz zaczął
ruszać biodrami drażniąc mi krtań przyrodzeniem. Europejski wymiar pozwalał na
wszelkiego rodzaju sztuczki bez nadmiernego dławienia się, więc moja głowa
nadziewała się na jego pal nawet na kilkadziesiąt sekund, a strużka lepiej
śliny spływała mi po brodzie, skapując na jego jaja. Starałem się za każdym
razem spoglądać na jego twarz, na jego błogie i zadowolone oczy. Przychodził
tutaj po fachową przyjemność, którą potrafiłem mu zapewnić, jak grzeczny kot z
koszarów.
Był to jednak władczy mężczyzna, który lubił się pobawić
trochę ostrzej. Jego obie dłonie chwyciły moją głowię, jak w imadle i zaczęły
ostro nadziewać na gnata. Teraz główka penisa wygięta do góry drażniła mi
nieprzyjemnie podniebienie, ale poczucie przedmiotowości i uległości przed
prawdziwym samcem z pobliskiej jednostki, powodowała, że całkowicie mu
ulegałem. Myślałem, że jest już blisko dojścia (i mogłem się nie mylić) i zaraz
zaleje mi gardło, gdy on wyszedł z moich ust zupełnie, a ja mogłem złapać
głębszy oddech.
- Pucuj buty jęzorem. Ujebały się na służbie.
Jako posłuszny kot, nachyliłem się do jego czarnych
desantów i grzecznie polerowałem skórzaną powierzchnię z kurzu i resztek błota.
Czubki butów łatwo było doprowadzić do lśnienia. Najwięcej roboty miałem przy
bokach butów, gdzie brud bardziej osadzał się na szwach, ale najwięcej
problemów miałem z podeszwą. Gruba guma miała duże szpary w bieżniku, w którym
zalegały całe tony piachu i drobnych kamyczków. Językiem starałem się
doprowadzić je do jak najlepszego stanu. Gdy zajmowałem się jednym butem, jego
druga noga spoczywała na moim karku, dociskając twarz do obuwia.
W końcu wyglądały znacznie lepiej niż na początku. Czarna
skóra lśniła prawie jak wypolerowana pastą. Spojrzałem na niego dumny. Był
zadowolony. Czekała mnie najwyraźniej nagroda za wykonanie zadania, ponieważ
zaczął odwiązywać sznurówki. Poluzował jednego buta i drugiego.
- Przytrzymaj
Rozkazał, aby po chwili z moją pomocą wydobyć z obuwia
swoje przemęczone stopy, ukryte w czarnych wilgotnych od potu skarpetach,
których woń dochodziła do moich nozdrzy. Niczym głupi zadowolony kundel
przylgnąłem nosem do materiału i napawałem się zapachem ciężkiej pracy. Cały
dzień i całą noc jego stop spoczywały w tych butach, a teraz mogłem poić się
tym aromatem. Rozcierał swój zapach po mojej twarzy, a jednocześnie miętosił w
dłoniach twardego i zwartego do działania kutasa. Ja zahipnotyzowany niuchałem
każdy centymetr jego skarpet. Od palców po pięty.
- Starczy tego dobrego!
Sięgnął do mojej głowy, przyciągając ją do swojego krocza i
nadziewając na kutasa. Chwycił mnie za uszy i wpychał jak najgłębiej. W tej
pozycji było mi troche trudniej łykać takiego skrzywionego do góry chuja, ale
nie miałem innego wyjścia. Odurzony nadal zapachem spoconych gir, kiszonych
przez dobę w wojskowych butach, połykałem jego śliniącego się do mnie kutasa,
aż salwa gęstej spermy wypełniła mi usta. Wytarł kutasa o mój pysk, schował go
w gaciach.
- Młody muszę już lecieć. To liczę na następne spotkanie.
Ładnie wypinałeś tą dupę, jak obrabiałeś mi buty. Przyszykuj gumki na następne
spotkanie. A teraz na razie.