Jest to następne cwelenie z masterem, który mnie kiedyś trenował w plenerze. Przez pewien czas nie mieliśmy czasu. Albo ja byłem zapracowany, albo on nie miał możliwości. W końcu jednak spisaliśmy się sms'ami na spotkanie. Miał wolną chatę, a więc mogliśmy zabawić się w lepszych warunkach. Umówiliśmy się wcześnie rano w poniedziałek. Mieszkaliśmy od siebie koło czterdziestu minut drogi. Miałem więc ubrać się w dres i przebiec drogę nas dzielącą.
Wcześnie rano się obudziłem. Wstałem, umyłem się i przebrałem w sportowy strój. Założyłem na giry kilkudniowe soxy, w których zawsze biegam. Na własny smród jebiących skarpet i myśl o zbliżającej się akcji, kutas mi sterczał. Wziąłem telefon, założyłem słuchawki na uszy i pobiegłem w stronę celu. Nie śpieszyłem się specjalnie, ponieważ miałem jeszcze trochę czasu w zapasie. Wybrałem się za szybko do niego, więc mogłem sobie dłużej pobiegać. Zrobiłem zresztą jedna przerwę bo się trochę zmachałem. Kiedy byłem w okolicy dostałem smsa z dokładnym numerem klatki i mieszkania, bo wcześniej wskazał mi tylko na mapie google blok. Byłem już w okolicy, więc przyśpieszyłem, żeby Pan nie musiał na mnie czekać. Nacisnąłem 14 na domofonie. Drzwi od klatki od razu się prawie otworzyły. Najwyraźniej wypatrywał mnie. Sprintem wbiegłem na czwarte piętro. Pot lał się po mnie jak głupi. Wcześniej od tego długiego biegania po okolicy, a teraz jeszcze po wysiłku ze schodami. Na górze były tylko jedne drzwi, które czekały otwarte na mnie. Wszedłem do środka. On był ubrany tylko w krótkie spodenki, w których chodzi po mieszkaniu i białe soxy. Właśnie na dłonie zakładał jakieś rękawiczki. Miał odsłoniętą ładnie podkreśloną klatę przez mięśnie, ale nie był jakoś szczególnie zbudowany.
- No rozbieraj się, na co czekasz? - spojrzał na mnie poirytowany. Zacząłem z siebie zdejmować kolejne partie ciuchów. On dodał jeszcze w woli wyjaśnienia - wszystko masz zdjąć.
- Tak jest Panie.
On w między czasie zamknął drzwi i przeszedł do pokoju coś przygotować. Poskładałem ciuchy w kostkę, na samej górze dałem brudne soxy. Stałem na baczność w przedpokoju, patrząc się w ziemię, czekając na dalsze polecenia.
- Wejdź tam. Ja to wezmę - wskazał na pokój, z którego przed chwilą wyszedł. Wziął moje ubranie do pokoju, a po drodze zabrał jeszcze swoje buciory. Kątem oka spojrzałem, że były nieźle znoszone.
Sypialnia niezbyt duża. Łóżko było rozłożone z kocem. Na nim leżało kilka rzeczy. Już dobrze nie pamiętam. Linka, taśma, klamerki, jakiś cieniutki kijek. Na środku rozłożony był ręcznik, przed którym ustawiony był gryf do ćwiczeń z ciężarkami.
- Zrób pięćdziesiąt przysiadów - rzucił do mnie siadając sobie na fotelu. Otworzył sobie piwo bezalkoholowe i przyglądał się mi. Ja jeszcze ciężko oddychałem po wcześniejszym wysiłku. Stanąłem jednak posłusznie ze złączonymi nogami i zacząłem wykonywać polecenie. Zupełnie zaschło mi w ryju. Po wszystkim nie było chwili na odpoczynek.
- To teraz pięćdziesiąt brzuszków. Nogi możesz oprzeć o gryf i jazda.
Przy każdym zadaniu rzucałem tą samą odpowiedź. "Tak jest Panie!". On łapczywie pił piwo z butelki i masował sobie kutasa przez spodenki. Były to zwykłe krótkie sportowe spodenki, w których najwyraźniej sobie chodzi po domu. Ja jednak musiałem ćwiczyć, żeby go zadowolić. Coraz ciężej mi szło, bo byłe zmęczony i nie miałem dłuższej chwili na odsapnięcie. Przecież to żaden wyczyn, 50 przysiadów i 50 brzuszków. Robiłem o wiele więcej jak ćwiczyłem, ale przed tym nie biegałem jak głupi. Teraz zaś byłem wykończony, a doprawiły wszystko jeszcze te schody. Miałem nadzieję, że da mi chwilę. On jednak niestrudzenie rzucał kolejne polecenia.
- Co tak wolno? Kurwa pompujesz. Tyle ile dasz rady.
Nawet już nie wstawałem. Obróciłem się sapiąc i zacząłem robić pompki. Mam słabe ręce, a byłem tak zmęczony już, że drżały mi mięśnie. Zrobiłem z osiem i już więcej nie mogłem. Padłem na ryj. On dobrze wiedział, że nie mam już sił.
- Dobra. Wstajesz. Dam Ci się napić. - powiedział wychodząc z pokoju i po chwili wrócił z dwiema butelkami tego samego piwa. Jedno otworzył dla siebie, a drugie dla mnie. Wcześniej podczas biegania wypiłem półlitrową butelkę. Teraz czekała mnie kolejna dawka płynów.
- Nie będziesz mógł się wylać do końca naszego spotkania. - rzekł obojętnie, patrząc jak łapczywie łykam piwo. Jak to piwo było gazowane, więc nie mogłem go zbyt szybko pić. Mu jednak wchodziło bardzo lekko. - Dobra starczy. Nie przyszedłeś tutaj pić. Stań przy gryfie, tak żebyś miał jak najszerzej rozłożone nogi. I stań za nim. O tak.
On założył mi w tym czasie opaskę na oczy i zaczął związywać jaja. Kazał mi ustawić się tak, żebym czuł się w miarę stabilnie. Kazał mi kucnąć. Wtedy przewiązał jakoś linki przez gryf, że nie mogłem wyprostować nóg. Musiałem więc ciągle kucać. Mega niewygodna pozycja. Strasznie męczyły mi się mięśnie, a kiedy próbowałem sie wyprostować ciągnąłem jaja i nie mogłem z bólu. Byłem między młotem i kowadłem. Master zaś w tym czasie zamierzał się trochę mną pobawić. Przypiął mi klamerki na sutki. Włożył korek analny w dupsko. Patykiem zaś uderzał mnie po całym ciele. Najbardziej spodobało mu się uderzanie mnie w spięty brzuch i po naciągniętych jajach. Taka zabawa długo nie trwała, bo ja ledwo trzymałem sie na nogach w tej pozycji. Chwiałem się i nie potrafiłem wytrzymać. Rozwiązał mnie.
- No dobra. Co szmata uwielbia czuć?
- Najbardziej lubi czuć kutasa Pana w dupie!
- No dobra a co jeszcze lubisz? Co cię mega jara?
- Zapach znoszonych soxów i butów.
- Pamietasz jak Ci obiecałem poczuć moje buty, w których siedzę po dwanaście godzin w pracy? Specjalnie dla Ciebie je przynosiłem i jeszcze wczoraj wieczorem w nich pobiegałem. Na glebe cwelu!
- Tak jest panie. Pamiętam.
Kleknąłem i zaraz nachyliłem twarz do ziemi. Przypominałem teraz trochę kundla, który wącha za tropem. Master podstawił mi swoje buty przy ryju. Nie ciężko było sie zorientować, że to one. Intensywny aromat samca. Materiał adidasów był przesiąknięty potem ciężko pracującego faceta. Od kilku lat pięć razy w tygodniu po kilkanaście godzin w pracy chodził w nich. Jego stopa pociła się w nich, a teraz pozostał piękny zapach Pana. Zaciągałem się nimi jak głupi. Wciskałem głęboko nos, żeby móc zaciągnąc się ich smrodem.
- O to chodziło? To lubisz kurwo?
- Tak jest Panie. Dziękuję Panie.
- Cieszę się, że się podoba.
Kutas sterczał mi jak głupi. On podszedł do mnie, wsunął stopę pod mój brzuch i zaczął przygniatać penisa do nieprzyjemnej wykładziny. Ja tylko cicho jęcząc poiłem się wonią butów. Drugą nogą zaczął mi dociskać ryj do adidasa. W końcu znudziła mu się zabawa. Kazał mi wstać. Wjebał mi własne soxy do ryja, żebym był cicho. Za pomocą taśmy przykleił mi buta do ryja. Ciągle więc miałem możliwość pojenia się jego zapachem. On zaś nagle szybko zdjął klamerki z moich sutków. Zupełnie o nich zapomniałem, a teraz zaczęły piec, kiedy doszła do nich krew. Ręce związał mi na karku, tak że byłem zupełnie odsłonięty na niego. Teraz mógł się troche mną pobawić. Po uderzał patykiem, kilkanaście razy z pięści w brzuch i inne części ciała. Kiedy za którym razem uderzył mnie w brzuch, poczułem nie tylko jego dłoń, ale również fakt, że chce mi się mega lać. Musiałem jednak wszystko trzymać. Nie pozwoli mi opróżnić pęcherz. Siedziałem więc cicho. Poznęcał się nad jajami i kutasem. Pospinał klamerki w różnych częściach ciała. Naciągał skórę w tym miejscu, a później niespodziewanie ściągał. Wkładał i wykładał korek analny w moją pizdę. Później zabawił się trzema palcami, rozciągając mi odbyt. W końcu zdjął ze mnie adidasa i wyjął skarpetę z ryja.
- Choć do łazienki. Musze się odlać - rzucił, a ja posłusznie poszedłem za nim. Byłem już zmęczony ciągle spiętymi mięśniami, torturami i tkwiącym w mojej dupie korkiem, który teraz lażał na ręczniku.
Miał niewielką łazinekę z prysznicem. Kazał mi uklęknąć w brodziku. On osunął trochę spodenki, wyjmując swojego podciętego kutasa. Stał mu już. Skórka na napletku była już znacznie odsunięta. Nie musiał mi kazać otwierać ryja. Ja już czekałem. Na początku kilka kropel w niepewnym strumieni poleciało na moją twarz. Po chwili jednak szczał na mnie gorącym moczem. Dopiero teraz rzucił porannego siuśka. Wprost na mnie. Gęsty i ciemno-żółty mocz, który starałem się wypijać jak najsprawniej. Był cierpki w smaku i dość nieprzyjemny. Jak grzeczna suka starałem jednak nie uronić ani kropli. Nie udało mi się oczywiście, bo on ostro sikał na mnie. W końcu zaczął oblewać mnie całego sikami. Lał po twarzy, na włosy na całe ciało. W końcu skończył. Ja z zamkniętymi oczami i otwartą gębą czekałem, aż strzepie ostatnią kropę z cewki.
- Weź prysznic. Tylko zimna woda. Tu masz ręcznik. Wytrzyj się dobrze. - i stał w łazience czekając, aż się ogarnę. Zlałem ciało zimną wodą. Trząsłem się bo nie znoszę zimna. Szybko się ogarnąłem. Wytarłem i wyszedłem. On chwycił mnie za wilgotne kudły i zaciągnął jak totalne ścierwo do pokoju. Rozłożył się na łóżku.
- Opierdalaj, a nie patrzysz się jak głupi - od razu zająłem się opierdalaniem jego sterczącego kutasa, który nadal smakował jeszcze gorzkim moczem. On zostawił robote w moich ustach. Nie pomagał mi. Ja opierdalałem mu ostro chuja, wciskając go po same jaja. Robiłem to z pasją. Szybko, ale też dokładnie, dopieszczając go swoim językiem. Najwyraźniej mu się podobało, bo sapał. W końcu odciągnął mój ryj od kutasa.
- Dobry w tym jesteś. Szkoda, że tak mało wytrzymały w ćwiczeniach. Trzeba będzie nad tobą trochę popracować. Teraz czas wyjebać Cię tak jak lubisz - powiedział wstając za mną. Pchnął mnie na łóżko i lekko podciągnął do siebie. Ryjem opierałem się o tapczan, bo ciągle miałem związane ręce na karku. On zdążył założyć prezerwatywę na kutasa w mgnieniu i zaraz zaczął ładować się w moje dupsko. Nie zamierzał się ze mną pieścić. Od razu wszedł po same bile i jebał na chama. Na początku bawił się moją pizdą, dobijając go do końca i wychodząc. Później jednak wcisnął go ostro, aż zawyłem z bólu i zaczął głęboko penetrować moją dupę. Po oralu był dobrze zajarany, więc długo mu nie trzeba było. Przez kilka minut mnie jebał i spuścił się w kondomie. Przy tym głośno jęczał pod koniec, sapiąc.
- Ok. Po wszystkim. Teraz możesz już wypierdalać do domu. Niczego więcej nie potrzebuje dzisiaj - powiedział i wytarł swoje brudnego od spermy kutasa w moje spodnie dresowe i to jeszcze od zewnętrznej strony. Ja nic nie powiedziałem. - Chcesz jeszcze wody na drogę?
- Nie dziękuję Panie - choć miałem zaschnięte w gardle. Chciało mi się strasznie lać. Półlitra wody, prawie cała butelka piwa i jeszcze cały pęcherz mastera. Ubrałem się i poszedłem do siebie z ospermionymi spodniami. Po drodzę w parku jeszcze musiałem wylać się pod drzewem. Miałem tego chyba z dwa litry. Lałem i lałem bez końca. Byłem jednak zadowolony po takiej akcji. I mega wymęczony. Ledwie ranek, a ja od razu ległem się w domu na drzemkę.
Kiedy kolejne spotkanie cwelu
OdpowiedzUsuńPisz na switchopole na fellow